piątek, 26 kwietnia 2024

Śladami wielkiej wojny - Rabe

  Historia bagnetu, część druga.


Na górze ponad wsią Rabe, wysiedloną i spaloną w 1947 roku. 



O przebiegu walk z roku 1915 na obszarze Chryszczata - Rabe – Smolnik - Mików  można przeczytać z tablicy postawionej przez Nadleśnictwo w ubiegłym roku. Schodzę do niej rano, gdy mgły się podniosły, a trawy nieco obeschły, bowiem jak Czytelnikom wiadomo, po nocy tutejszy świat dosłownie spływa rosą. 


















czwartek, 25 kwietnia 2024

Historia bagnetu z Bitwy Karpackiej

Odsłona pierwsza (będą cztery). 

Ląduję w Baligrodzie, jest 1 czerwca 2015. 

W cerkwi gmina urządziła wystawę dotyczącą Baligrodu i okolic z czasów Bitwy Karpackiej – właśnie jest setna rocznica.


Mnie głównie interesowały militaria, ale pan kustosz poinformował, że właściciel artefaktów nie życzy sobie fotografowania. W związku z tym zrobiłem zdjęcia innych eksponatów.




 Patrzę na te eksponaty i jeden komentarz ciśnie mi się na usta: „bida z nędzą”. Tak żyli ludzie sto lat temu i to nie tylko w Bieszczadach.

Z panem kustoszem za to porozmawiałem obficie zahaczając o kilka wątków: 

- był wątek o walkach powstańczych 1947 UPA – komuniści, o wysadzeniu razem z rannymi powstańcami, przez oddział KBW z Cisnej, podziemnego szpitala UPA,

- był wątek o dalszych losach tego oddziału KBW,

- był, ma się rozumieć wątek o kulisach śmierci Świerczewskiego

Okazało się, że obaj mieliśmy świadomość, jak komuniści zakłamali rzeczywistość, jak bezczelnie potrafili czarne nazywać białym. Na koniec pojawił się:

- wątek propagandy bieżącej (a jakże by nie) - więc przepychanki z wersjami katastrofy smoleńskiej. Ponieważ przemyślenia o wszystkich wspomnianych wyżej wątkach mieliśmy jednakowe - pana kustosza zapisałem do ulubionych.    

Rozmawiałem, co i raz zerkając na eksponaty wojenne - kolekcję szrapneli (wynalazł je Anglik, generał Szrapnel), lśniących jakby wyszły prosto z fabryki. Wybuchało to ustrojstwo w powietrzu, ponad okopami i siekło skulonych żołnierzy po plecach żelaznymi kulkami. 

Otóż jakiś gość czynił wykopy pod nowy dom w Baligrodzie i odkrył cały magazyn z tymi wynalazkami. Trafiłem i owszem, na oryginalne dokumenty Janasa. To ciekawa historia, w którą polskie oszołomy wplątały Matkę Boską. (nie mylić z matką Bosaka). Historia zasługuje na osobny wpis, ale to już po wakacjach.

Pogadaliśmy dobrą godzinę, byłem bowiem jedynym zwiedzającym o tej porze, a ponieważ nie zdjąłem plecaka, nogi jakby weszły mi nieco w tyłek. Stanie z plecakiem szybko męczy, co innego marsz. No to wio dalej skrajem drogi.

Coraz bliżej Młyna Kamieni - mostek do źródła Synarewo.


Baza studencka obok Młyna. Wielka radość! Witam się z prezesem od studentów. Przypadliśmy sobie do gustu, bardzo ciekawa postać. Kiedy się poznaliśmy facet był już mocno schorowany - po zawale i wylewie. Wskazał mi grób Wasyla Mizernego - "Rena". 



Na ostatnim zdjęciu detonator (nastawiany mechanicznie) od wynalazku generała Szrapnela.




Następuje dłuższy przystanek w Młynie Kamieni u Darka Karalucha. Ja przytargałem piwo, Darek postawił wino. Jak widać za otwieracz może posłużyć wszystko co pod ręką. Do sytuacji pasuje słuszne hasło z knajpy Kremenaros.


Oj nasłuchałem się ci ja tych barwnych opowieści Darka, który żył ostro - był drwalem, pilarzem, wypalaczem węgla i na końcu dozorcą. Mam te opowieści zapisane na roboczo, a w tym roku wybieram się wreszcie na jego grób do Mchawy


Odprowadza mnie Misiek - nowy piesek Darka.

A potem idzie się skrajem drogi w tej straszliwej i cudownej samotności. 

Idzie się w błogim, tudzież moczopędnym nastroju piwno - winnym.


Góra 686. Stawiam namiot, zapłonęło ognisko, gotuję późny obiad i kontempluję widoki pory pomiędzy psem a wilkiem.




środa, 24 kwietnia 2024

Duch komunisty




Może 7 km. w linii prostej dzieli miejsce widoczne na tych trzech zdjęciach od Jabłonek.

Każda zorganizowana grupa przestępcza poszukuje symbolu. Naziści wybrali symbol czterech pór roku, zwizualizowany w stylizowanym układzie Wielkiego Wozu – nazywanym swastyką.

 Komuniści postawili na czerwoną gwiazdę i Stalina, który miał usta jak malina, tudzież na Lenina (wiecznie żywego). Polskiej komunie atoli przytrafił się Świerczewski.

Gloryfikacja polegała na pomnikowaniu onego, no i musiało być muzeum, położone oczywiście w bieszczadzkich Jabłonkach.


„Budynek postawiono wielki, przestronny, aby bił w oczy z daleka. Za to sama ekspozycja była mizerna tudzież wątpliwa: fotografie i dokumenty miały świadczyć o geniuszu, jakim odznaczał się ów osobnik już od lat niemowlęcych. Uwypuklono mętnie walki w Hiszpanii, było owszem o Wielkiej Czystce, że to nie porażka, tylko wielkie zwycięstwo 27 do jednego. Na końcu szlak bojowy z 2. Armią tak zwanego Wojska Polskiego. Słowa oczywiście nie było o tysiącach żołnierzy, którzy poszli do piachu z powodu genialnego dowodzenia Świerczewskiego. Nie wspomniano także o tym, po której stronie generał walczył w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku".

      Eksponaty można było policzyć na palcach: jakaś fajka, którą palił nie wiadomo kto, nie wiadomo gdzie, rękawiczki, pas generalski, biurko, lampka, ma się rozumieć kieliszki i karafka, w której generał pewnie trzymał wodę święconą. Do tego trochę broni z czasów drugiej wojny, co czyniło jedyną atrakcję dla młodzieży.

   Niestety – najważniejszej relikwii – płaszcza generalskiego nie było, a to z powodu, że gawiedź mogłaby zacząć liczyć ilość przestrzelin i główkować, skąd wziął się ślad od dźgnięcia bagnetem.

     Z wpisów do kroniki odwiedzin:

„Wieczna pamięć i chwała Tobie Generale” – Zofia i Władek.

„Bądź sławiony po wszystkie czasy, generale Walterze” – Anna, studentka WSP w Rzeszowie.

Przy pomniku generała organizowano wielotysięczne spędy. Przysięgi składali tu harcerze, żołnierze, milicjanci.



Zdjęcia z książki Krzysztofa Potaczały.

Szło nowe. Jako że historia weryfikuje wątpliwe pomniki, los likwidacyjny spotkał najpierw muzeum.

W 1990 roku nadszedł jego kres – pamiątki po generale miały pojechać do Muzeum Wojska Polskiego.

Dyrektor muzeum opowiada:

„W nocy poprzedzającej likwidację ekspozycji, akurat gdy zegary (było ich kilka) wybijały północ, zbudził nas głuchy, ciężki odgłos. Pomyślałem, że to złodzieje, więc wziąłem myśliwski sztucer i ostrożnie zacząłem się skradać do holu. Obszedłem cały budynek, ale nikogo nie znalazłem. Okazało się, że to nie złodzieje, tylko ze ściany spadł na posadzkę ciężki, w zdobionych ramach obraz, na którym generała radośnie podrzucają w górę żołnierze”.

   Powstaje pytanie: - Czy to duch generała, po rachunku sumienia spowodował upadek obrazu, czy też duchy tych, którzy przez generała zginęli, o tej symbolicznej godzinie odwrócili radosny kierunek podrzucania?

Bowiem swoją drogą, z tego co wiem, duchy miewają specyficzne poczucie humoru.







wtorek, 23 kwietnia 2024

Jesienne łąki nad Maniowem

 


A na tych łąkach jeszcze dwa zdjęcia z Belfegorem. Jako że obrazy jesienne, tudzież po wdechu powinien być wydech, dzisiejszy wpis w sposób naturalny ma charakter melancholijny.